Archiwum 16 listopada 2004


lis 16 2004 kto by pomyślał
Komentarze: 0

unikam kompa z zupelnie prozaicznych powodow. Stoi za blisko kaloryfera, nie da sie wysiedziec, suche powietrze przezera sluzuwke, daje mi glos Armstronga, chrapliwie wymuszam z  siebie slowa i smiech, szlag trafil wszelka dziewczecosc moich wypowiedzi i to nie tylko z powodu uplywu lat. A swoja droga to przewrotne, ze zima, pora roku niby najbardziej mokra, w wielu czesciach swiata uwazana za deszczowa, u nas jest czasem upalnych sypialni, przesuszonej skóry i przepoconych swetrów. Az zaczyna mi sie marzyc takie urzadzenie, hjumidifajer po obcemu, w naszym jezyku nawilzacz powietrza to sie zwie. Pamietam, kiedys dzielenie mieszkania z wlascicielem takiego cudu, facet to byl nudny prosty i prozaiczny, ale te oblaczki pary byly jedyna rzecza jaka nalezalo mu zazdroscic, przekrecal wihajster, i stawal sie panem powietrza i oddechu, cudotworca trzymajacym na smyczy techniki maly oswojony monsun. I meskie upodobanie do gadzecikow nareszcie odkrylo przede mna swoj sens, wytlumaczylo sie jako tesknota za nadrobieniem brakow.   

 

inhale : :