Komentarze: 3
Jeden z nich, w zielonym fartuchu jak cala reszta, zapytal, czy widzi ktos jedenastke. I tak zostalam utozsomiona z malym stolikiem z serweta w kratke. Zwolniona z wlasnej tozsamosci, moglam dowoli gapic sie na wszystkich i pdosluchiwac rozmowy kelnerow. Jednoczesnie moja samotnosc niezdarnie probowalam zakryc okladka ksiazki. Nie mozna bylo sie po niej spodziewac niczego dobrego. Czyli napiwku. Brak faceta ktory chcialby zaimponowac zaproszonej pannie rozrzutnoscia, lub dziecka ktore niegrzecznoscia wzbudziloby szczodre wyrzuty sumienia klientki. Siedze i z bezoowocna uwaznoscia obserwuje podstarzala pare, prowincjonalny trojkat i zgromadzenie rodzinne. Losuje z koszyczka niewlasciwa herbate, ktora stoi potem przed pustym miejscem na przeciwko, jakby byla pita przez zmyslonego przyjaciela. Pije nastepna, juz normalna, i kiedy do konca udaje mi sie wyplukac smak anyzku z ust, rozmyslnie dorzucam do rachunku kupke drobnych. Bo bycie wbrew oczekiwaniom wypelni kazda przetrzen.