Archiwum październik 2004


paź 21 2004 jakim prawem
Komentarze: 4

Nie jestem jego zoną, siostrą, kochanką. A im bliżej zdaje się zastepowac jedną z nich, tym gorzej dla mnie. rozumiem ze dla kogos moge byc nietaka, za chuda, za mała, za głupia, za mądra, za wesoła, za nieporzadna, za ponura. Zaza jednym słowem, niech da mi na imie. Ale niech nie tłamsi, nie szczypie, nie pluje bez sensu. Nie zycze sobie siniaków na moim poczuciu wartości własnej, zadawanych bez powodu i na oslep, acz bolesnie. Od jutra ćwicze wywijanie sie na pięcie  z nosem w góre, i wypietym tyłkiem, a niech mnie pocałuje.     

inhale : :
paź 19 2004 odwlekając przeciągając
Komentarze: 4

Kubek jest oczywiście  z uszkiem, ale już dostatecznie chłodny , by trzymać go oburącz. Minęło co najmniej 15 minut od czasu, gdy postawiłam go przed sobą, w ten sposób, żeby można było po niego sięgać nie patrząc, bo w drugiej ręce książka albo gazeta. Pić trzeba było wolno, a unosząca się para na chwilę przysłaniała widok druku i stawała się miłym przerywnikiem w studiowaniu czasem nudnego tekstu. Teraz już ten etap minął, przy następnym łyku nie grozi mgła i drobne kropelki osadzające się na czubku nosa.

Smak będzie inny, bo osadzony na dnie cukier zmieni lekką goryczkę w dziecięcy ulepek, który teraz jednak, mnie dorosłej - o wyrobionych już upodobaniach do czarnych oliwek, ziół prowansalskich i curry- wyda się nieznośnie słodki. Ale i tak nie podaruje tej pół łyżeczki lśniącej na dnie.
Dzięki niej jeszcze na chwilę pozostanę w błogim zawieszeniu, odwlekę moment kiedy trzeba będzie wstać, zanieść brudne naczynia do kuchni i stanąć nad zlewem. Albo powędrować do przedpokoju, w poszukiwaniu kluczy, którymi zadzwonię mocno i nerwowo na odchodnym.  Na razie, w zamyśleniu okręcam w rękach kubek, wpatrując się w małe jeziorko na dnie, w fusy, z których mogę już odczytać wszystkie konieczności, które zaistnieją w momencie gdy odstawię kubek.

inhale : :
paź 11 2004 bronchit
Komentarze: 3

jesien nie chce mi przejsc przez gardlo i katulka sie po chawicy, łaskocze kaszlem. A moze to przez czytanie czarodziejskiej gory (libidalna tesknota za Hansem Castropem), albo ten kurz na kaloryferach, jedyna pozostałość pylkow z kwiatów lata, fruwa pod wplywem cieplego powietrza, i alergia rozwija platki jak chodowlana roza,  i połykam z powietrza te pąki w ktorych drza skrzydełka swietej pamieci motyli, drza i nie daja swobodnie oddychac, jak wspomnienie. Chyba czas rzucic mokry recznik na żeberka.     

inhale : :