Komentarze: 0
Rany, jak ten facet mnie nie lubi. Ta niechec, brzydsza od kruszkow, w kacikach ust, to krzywe odbicie wszytkiego co robie, w szklach zza ktorych na mnie nie patrzy. Jestem zaprzeczniem wlasciwego porzadku, chichotem rozwalam mu to co dopiero chcial ulozyc. Ciekawe na kogo sobie mnie wymieni, czyja twarz zawisnie nad moim biurkiem i kompem. Jak w tych kartonowych planszach z wycietym miejscem na glowy, widzi usmiechy wdziecznych znajomych,ktore zastapic by mogly ten moj, kpiacy. Ale jutro i tak nie widze szefa.