Lubie sporty extremalne, z rodzaju tych, nie zagrazajacych zyciu, tylko reputacji. Na przykład pojscie do sklepu z 10 złotymi w kieszeni , bez karty i nabranie towarów bez zliczania cen. Potem miła chwila napiecia, proba cierpliwosci tego za plecami i uprzejmosci tej przy kasie. Wreszcie ostatnia faza dobiegu do mety, czyli odrzucanie tego co ponad kwote. i jak dzwonek na koniec rundy brzek ostatnich grosików wygrzebanych z portmonetki. Miejscem akcji powinien byc sklep osiedlowy w godzinie szczytu zakupow sasiadek.