Komentarze: 1
I juz było dobrze. Nie kichałam, nie mysłałam nie drapałam. Ale zawsze sie znajdzie taki co skosi trawe i sianka potem nie zgarnie.
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
30 | 31 | 01 | 02 | 03 | 04 | 05 |
06 | 07 | 08 | 09 | 10 | 11 | 12 |
13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 |
20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 |
27 | 28 | 29 | 30 | 01 | 02 | 03 |
I juz było dobrze. Nie kichałam, nie mysłałam nie drapałam. Ale zawsze sie znajdzie taki co skosi trawe i sianka potem nie zgarnie.
Musialo jej tu byc cudownie, choc darowane szczescie nie mialo uzasadnienia w mowie i uczynkach, nie bylo nagroda na pewno. Wszyscy kreca glowami nad biografia bylej wlascicielki malego toskanskiego raju, wredna byla, corki nie kochala, wyrodna matka, zdradzajaca zona, rozpustnica , rozrzutnica, w sukienkach od Diora i Arden, dekoltach po gleboki dol plecow i piecdziesatke, co nawjdoczniej nie zgarbila jej karku. I tylko jedna pani, drepczaca w powykrecanych kostkami pepegach , kreci glowa w sztywnych loczkach, marszczy sie jeszcze bardziej w usmiechu. Potem wzdycha mowiac no ale przeciez tylko takie w zyciu cos osiagaja.
Wygląda jakby połknela świat. Zajęta nową czynnością, jaką jest funkcja boga, hodowcy tej rosnącej pod skórą planety i jej mieszkańca, zastanawia, więc kiedy mówi, nie patrzymy zbyt długo na jej wargi, tylko mimowolnie niżej, snując domysły i uwagi nie na temat rozmowy zupełnie. Ale ona musi , no tak to już bywa, o wierszu, żadnego zwolnienia z obowiazków bohatersko nie podejmuje. Stoi i plecie, o mnichach, o radości wybrania wiersza którego nie trzeba rozumieć, bo slowa stoją w nim same za siebie, zadnych wielozaczności połykajacych sie nawzajem jak stado powiększajacych się rybek z humorystycznych obrazków. Na które uwielbiałam się gapic jako dziecko, ale ten tam mały nie będzie chyba męczyć wzroku w ten sposób.
O, to musze tę nową książkę Hornbyiego kupić, optymistycznie o samobójcach, nic tak nie ciekawi jak oksymorony.Zwłaszcza że męczę kolejną lekturę bez entuzjazmu, nawet najnowszy Lodge na rzecz stylu utrzymany w tonie schludnej nudy. Teraz samotność w sieci pogryzam, wrażenia raczej oczywiste są, mdli i tyle. Ale niech tylko ten deszcz ustanie, pójdę do moich czerwonych kubraczków, i pełne oczy ręce słów pysznych sobie uzbieram.
Wstajemy z foteli, kolana trzeszcza, dreszcze wzdłuz kregosłupa, czyli na miejscu, tak zimnej sali dawno nie odwiedzalam. Film tez pelen przeciągów, od ciągle otwieranych drzwi, niedomkniętych balkonów, sunących tunelami pociągów. Przeciagłe w nim spojrzenia i tęsknoty, chłód rozstań i ostatnich kolacji, ma się ochotę pozyczyc bohaterom ciepły sweter albo przynajmniej po lodowatej dłoni poklepać. I wtedy z sali wychodzi jakaś z gołymi ramionami, na widok ktorych wzdrygamy się równocześnie, choc ona nic, zadowolona jakby jej było ciepło, i my sie na to dopowiednio oburzamy i dodajemy kilka słow kaśliwych, i zapinamy suwaki pod szyję. Stateczne się zrobiłyśmy, że niech to.